wtorek, 15 października 2013

Rozdział 5:

po przeczytaniu rozdziału, proszę przeczytaj to co znajduje się zaraz za gwiazdkami :) 
Bomby, są to rzeczy w których oni są specjalistami w handlu.
To nie było takie trudne do zrealizowania, raz byłam świadkiem zakupu Jason* tych wszystkich rzeczy, w tym zagranicznym sklepie. 

Jadąc samochodem z powrotem do tego opuszczonego domu, w którym wcześniej byłam sama. 
Milczał, jednak tak głośno, że nie da się tego wytłumaczyć, jednak powiem  że ciche maniery Jason mówią same za siebie. Sposób, w jaki ani razu nie spuścił wzroku z drogi wskazuje na to, jak głęboko są jego myśli, sposób w jaki zapala papierosa za każdym razem gdy zadaję pytanie, pokazuje jak bardzo nerwowy jest. Gdy za każdym razem widzimy policję, on szczeka na mnie i każe schować mi głowę w dół co dowodzi o jego strachu, i myślę, że wie o swojej winie. Kto by pomyślał że Jason McCann nie jest nieustraszonym przestępcą, że udawał, że nim jest.. 

Wychodząc z samochodu, w którym przebywałam godzinami, zdałam sobie sprawę że stoi przede mną duży opuszczony dom, znajdujący się dosłownie na środku pustkowia. Wiedziałam że nikt nie ma szans mnie znaleźć, biorąc pod uwagę nasze położenie. 
Spojrzałam na Jason który wspomniał, abym weszła za nim do środka. Chcąc uniknąć kolejnego zagrożenia, szłam za nim powoli. Nienawidząc faktu, w jakim środowisku aktualnie byłam, jeśli miałabym wybór, wolałabym skończyć ze swoim życiem. 
Patrząc na to co widziałam dziś już po raz tysięczny, położyłam się na łóżku i zamknęłam delikatnie oczy, chcąc by kontrolę nade mną przejął sen. Przewidywałam myśli, że jestem gdzieś indziej niż tu, mimo że było to jedynie marzenie. 
-16 rzeczy do zrobienia za nim umrę? -usłyszałam pytający głos z nutką kpiny w głosie.
Otworzyłam oczy wiedząc, że Jason stoi nade mną czytając moje życzenia. Ostro wyrzuciłam je z jego rąk, zanim zdążył przeczytać do końca. 
-Co ty sobie myślisz?! -krzyknęłam.
Zaczął chichotać.
-Co to kurwa jest? -spytał przez śmiech.
Przewróciłam oczami, na swoją niedojrzałość.
-To nie twoja sprawa! -odszczeknęłam.
Jason przestał się śmiać i spojrzał na mnie.
-Czy jesteś na tyle popieprzona, że sporządziłaś listę życzeń, która nadaje się do zjedzenia ciastka nad nią? -powiedział śmiejąc się znowu.
Spojrzałam w dół przypominając sobie te wszystkie bolesne lata, spędzone w szpitalu.


*FLASH BACK*
-Mamo, dlaczego nie mogę zjeść ciasta, jak te wszystkie inne dziewczynki, w końcu to moje urodziny -spytałam, mając teraz 12 lat.
Mama spojrzała na mnie smutno.
-Kochanie, obiecują że kiedyś będziesz w stanie, jednak teraz nie jest odpowiedni na to czas. Jeśli chcesz by te małe żołnierzyki wewnątrz Ciebie walczyły, musisz zdecydowanie jeść to, co karze Ci lekarz. -powiedziała, posyłając mi uspokajający uśmiech. 
Myśląc, dlaczego nie mogę być jak inne dziewczynki, zaczęłam płakać. Moja bezradna matka powoli pocierała moje plecy, starając się mnie pocieszyć. 
Sfrustrowana zaczęłam ciągnąć rurkę połączoną z moim ciałem, chcąc nic więcej jak tylko pozbyć się tego wszystkiego, aby zatrzymać, te obrzydliwe leki, nigdy nie kończący się ból.. Tego wszystkiego. Nagle cztery pielęgniarki, ciągnąć delikatnie za moje ręce, podczas gdy ja stałam i płakałam błagając, chcąc być po prostu, beztroską 12 latkom. 



*** 
*Jason- w języku angielski poprawnie wymawia sie Jason.. Imion się nie odmienia (np. Jason'a, Jason'em), z racji tej że ja uznaję tę zasadę to w języku polskim również nie odmieniam. 
Okej, a więc mamy kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo nic nie było, ale sami rozumiecie, szkoła-nauka.. Postaram się poświęcać więcej czas na tłumaczenie i łączenie rozdziałów (nie zawsze) by były dłuższe, ale. No właśnie jest jedno małe ale. Kolejny rozdział pojawi się dopiero wtedy gdy tu będzie co najmniej 5 komentarzy. Wiem że w miarę dużo osób to czyta, bo widzę dzienną ilość wejść. Wystarczy mi zwykły uśmiech. Nic więcej, naprawdę. To dla mnie dużo znaczy. Zrozumiem że ktoś to docenia. 
xoxo @thebiebsik



niedziela, 6 października 2013

Rozdział 4.

-Rise i Shine - usłyszałam Jasona śpiewającego mi do ucha.
Spojrzałam na niego, miał na sobie biały t-shirt. Z jego zwyczajnych, niskich spodni zwisał pasek, który trzymał je jeszcze. Zauważyłam, że z jego lewej przedniej kieszeni wystawał kolorowa chustka, w prawej prawdopodobnie znajdował się załadowany pistolet. 
Nienawidzę się za to że muszę to przyznać, ale wyglądał dobrze, walczyłam za pragnieniem uderzenia siebie nawet za taką myśl. Wtedy zdałam sobie sprawę jak brzydko teraz wyglądam. Chrząknęłam i przewróciłam się na drugą stronę, chowając twarz w poduszkę, odmawiając wstania.
Nagle poczułam jakiś zimny metal na mojej skórze, zgaduję że to jego naładowany pistolet. Wstałam walcząc z pragnieniem aby rzucić moje oczy na jego bi-polarne nawyki. Jedną minutą śpiewał piosenki do mojego ucha, następnie groził mi spluwą. 
Spojrzałam na niego z ramionami skrzyżowanymi na piersiach, nie dbając już na to że wyglądam jakbym wyszła z suszarki.
-Musisz iść pod prysznic. -powiedział bez emocji, rzucając mi parę bokserek, legginsy i t-shirt. 
Złapałam je zanim uderzyły o podłogę i ruszyłam do łazienki.
-Masz 20 minut, jeśli nie wyjdziesz w ciągu nich wejdę tam po ciebie -groził przez zamknięte drzwi.
Przewróciłam oczyma i weszłam pod prysznic, pozwalając gorącej wodzie zrelaksować moje napięte mięśnie.

Skończyłam się ubierać, gdy nagle usłyszałam głośny huk zza drzwi.
-Czas minął! -usłyszałam jego krzyk, patrząc na jego twarz z irytacją olśnienia.
-Co teraz? -spytałam wyraźnie zirytowana.
Przewrócił oczyma.
-Idziesz ze mną. -powiedział ciągnąć mnie w stronę swojego samochodu.
Pokierowałam się do tyłu samochodu, kiedy mnie zatrzymał.
-Usiądź z przodu, muszę cię poobserwować by cię zapamiętać. -powiedział wskazując na przód samochodu.
Uspokojona usiadłam na miejscu pasażera, umysłowo śmiejąc się jak głupi był zabierając mnie do miasta, w którym pewnie wszyscy ludzie będą na mnie patrzeć. 
Usiadł obok mnie, zauważył mój uśmiech i zaczął chichotać. Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy.
-Nie jestem głupi April, nie jedziemy z powrotem do miasta w którym wszyscy będą na ciebie patrzeć. Jesteśmy trzy miasta dalej by mieć pewność. -powiedział uśmiechając się bezczelnie, wygrał. Wyjrzałam przez okno, wyraźnie sfrustrowana całą sytuacją. 
Przez pierwsze minuty było cicho, aż w końcu wzięłam sprawy w swoje ręce.
-Co to znaczy, że widziałam zbyt wiele? -spytałam, choć miałam wrażenie że mnie nie odpowie.
-Oznacza dokładnie to, co powiedziałem, widziałaś za dużo. -powiedział nie odrywając wzroku od drogi.
-Czy ty mówisz o tym, gdy egoistycznie zabiłeś mojego ojca, 5 lat temu? -spytałam, a gniew wypełnił mój głos.
Zaśmiał się do siebie.
-Egoistycznie? -spytał.
-Tak, egoistycznie, to był mój ojciec, znaczy i ci inni ludzie, mieli rodziny. -powiedziałam wreszcie uwalniając to co czułam przez ostatnie pięć lat.
-Mój brat też miał rodzinę, zabrałem mu życie i nie myślałem o tym dwa razy. -splunął wyraźnie sfrustrowany.
Przestaliśmy rozmawiać, aż do chwili kiedy zrozumiałam co miał na myśli mówiąc, że zabił swojego brata.
-Uh, przepraszam.. -zaczęłam go przepraszać.
Przerwał mi.
-Cokolwiek. -powiedział tak po prostu.
Spojrzałam na drugą stronę, patrząc w okno.
Co sekundę patrzyłam przed siebie jak szybko jedziemy, prawdopodobnie szybciej niż ograniczenia na to pozwalały.
Zwróciłam się w stronę Jason'a gdy zapalał papierosa, substancje wdychał głęboko a wydychał czarny dym, patrzyłam na niego z ciekawością, że jeszcze nie opuścił wzroku z drogi.
-Tak czy inaczej, dokąd jedziemy? -zapytałam cicho nie chcąc wyprowadzić go z równowagi i tak był już na krawędzi.
Obserwowałam go gdy wdychał i wydychał substancje ostatni raz przed wyrzuceniem reszty papierosa za okno. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
-Muszę kupić materiały do mojej firmy, a ponieważ ci nie ufam by zostawić cię samą w domu, jedziesz ze mną. -powiedział umieszczając na twarzy sarkastyczny uśmiech po wypowiedzianych słowach.
Znowu walczyłam z pragnieniem, by wywrócić oczyma na niego.


Spojrzałam w dół, nerwowo bawiąc się palcami jeszcze raz układając sobie w myślach mój plan ucieczki.
Zostałam przywrócona do rzeczywistości gdy poczułam mocny uścisk na moim ramieniu, wyciągający mnie z samochodu.
-Chodźmy. -usłyszałam niecierpliwy bełkot Jason'a.


***
Przepraszam za to że rozdziały są tak krótkie, jednak nie zależy to ode mnie, a uwierzcie mi chciałabym by były dłuższe.. Mimo że nawet takiej długości rozdział tłumaczy mi się mega długo.
Postaram się w tym tygodniu dodać co najmniej dwa-trzy nowe :) 


sobota, 5 października 2013

Rozdział 3.

Nie dbając o to dokąd idę, po prostu biegłam, tak że byłam zdyszana, będąc twarzą twarz z ogrodzeniem, odwróciłam się, widząc, że jestem tylko kilka centymetrów od samochodu, zaczęłam się modlić aby był to tylko sen.. Zmęczona identyfikacją jadącej osoby, światła które mnie oślepiały były emitowane z samochodu. Nagle światła zgasły, samochód został wyłączony. Normalnie powinnam podjąć tę szansę, by uciec, ale byłam  zbyt sparaliżowana, co w jakiś sposób spowodowało że moje ciało przestało odpowiadać. Kierowca otworzył drzwi i powoli wysiadł z samochodu, zbliżając się do mnie rozpoznałam jego twarz; Jason McCan.
-Tęskniłaś za mną? -spytał ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
Otworzyłam usta by odpowiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-To będzie tylko trochę bolało. -powiedział przy użyciu tego samego, kpiącego tonu.
Już miałam zapytać, co miał na myśli, kiedy poczułam ten ból w mojej głowie, który doprowadził do tego że widziałam całkowitą ciemność. 

Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę że jestem w tylnej części samochodu. Zaczęłam brać małe oddechy, miałam wrażenie jakby ściany się kurczyły a ja robiłam się coraz większa.
-Możesz przestać?! -usłyszałam znajomy głos wydobywający się z przodu.
Moje dłonie zaczęły się pocić, nerwy zaczęły osiedlać się w całym ciele. 
-Czego ty ode mnie chcesz? -krzyczałam. 
Nie odpowiedział, westchnęłam głośno i zaczęłam przyciskać kolana bliżej piersi.
Za to, co wydawało się godzinami później samochód w końcu się zatrzymał. Powoli otworzył drzwi, wskazując na mnie. 
-Nie graj ze mną suko - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Zrobiło mi się gorąco w oczy. Nagle poczułam że chwycił moje ramiona, trzymała go mocno upewniając się że mnie nie skrzywdzi. Obrócił mnie tak że mogłam patrzeć prosto w jego piwne oczy. Zwykle powiedziałabym, że były piękne, ale jego oczy były ciemne i złośliwe, tylko czysta nienawiść i gniew.
-Nie waż się nigdy przewracać na mnie oczyma, suko! -krzyknął w moją twarz upewniając się że zrozumiałam.
Spojrzałam w jego oczy, jak powoli rozluźniał ucisk, patrzył mi w oczy, jakby był gotowy zgubić się w nich. Zmieszana, z powrotem powoli nie chciałam ustawić go ponownie.
-Czy złapałeś ją? -usłyszałam inny znajomy głos, z pomieszczenia które wydawało mi się być pokojem dziennym.
Odwróciłam się, by zobaczyć mężczyznę, który był z Jason 5 lat temu.
-Jason McCan nie mamy na to kurwa czasu, nie możemy teraz dostać w dupę, wsiadaj do tego pieprzonego samochodu i jedziemy!
Wzdrygnęłam się na to że koszmar powrócił. Spojrzałam na nich z obrzydzeniem, jak mogę żyć ze sobą, po tym co zrobili? Obserwowałam go, zrobił krok bliżej mnie, przejechał palcami po mojej skórze. 
-Po pięciu latach wreszcie się spotykamy -powoli powiedział, nie spuszczając wzroku ze mnie.
Walczyłam z pragnieniem zakneblowania go.
-Dlaczego masz twarz dziecka, jesteśmy praktycznie rodziną. -powiedział uśmiechając się złośliwie.
Ponownie wypełnił mnie gniew. 
-Czego ode mnie chcesz? -zapytałam przez zaciśnięte zęby.
Zaśmiał się lekko i oddalił się na schody. 
-McCann, jest pod twoim nadzorem. -poinformował przed wbiegnięciem na schody, zostawiając mnie z panem bi-polarnym.
Odwróciłam się do niego, na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. Zaczęłam bawić się moimi palcami, czekając aż coś powie.
-Chodź za mną -powiedział cicho.
Zaczął iść korytarzem, to prawdopodobnie miejsce, w którym miałam umrzeć. Powoli otworzył drzwi do niewielkiego pokoju, w którym znajdowało się jedno łóżko. Podszedł do niego i usiadł na brzegu, czekałam aż coś powie, co oczywiście nie miało się wydarzyć.
-A więc w tym miejscu mam umrzeć? -spytałam spokojniejsza niż myślałam.
Uniósł brwi, prawdopodobnie zdając sobie sprawę z tego co miałam na myśli. 
-Na pewno przyprowadziłeś mnie tu z jakiegoś powodu, i przez to milczenie, zgaduję że wszyscy chcą mnie tutaj zabić. -wyjaśniłam bez emocji.
Dostrzegł drzwi i ruszył w ich kierunku.
-Po prostu widziałaś za wiele.. -powiedział przed wyjściem z pokoju, zostawiając mnie zupełnie samą. 
Sięgnęłam do torebki, zmieszałam się, dlaczego oni nie wzięli jej z dala ode mnie.. Wzięłam do ręki mój pamiętnik, ponownie przeczytałam pierwsze życzenie.. "poznać kogoś nowego"
Myślę że mogę już je wykreślić..


***
Więc mam już 3 rozdział, myślę że jest okej. Czekamy teraz na kolejne 15 życzeń! 
Jest on chyba trudniejszy niż pozostałe, ciężko mi się go tłumaczyło, to fakt.
Tymczasem nadal piszę bez zgody autorki, bo nie możemy się dogadać.. Ale będę robiła wszystko w tym celu by się zgodziła, jeśli nie to trudno. Nie zamierzam przestać tłumaczyć. 
Uwierzcie mi, komentarze bardzo motywują.. 

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 2.

April's POV

Moje powieki podniosły się gdy drzwi od pokoju otworzyły się. To była moja matka. Skrzywiłam się na jej widok, czarne worki pod jej oczyma z jej braku snu i ciągłego martwienia się o mnie zostały pokazane przez jej bezbarwny kolor skóry. Ale najgorszy był jej fałszywy uśmiech, który dawała mi w ciągu tych ostatnich 4 lat. 
-Dzień dobry kochanie -powiedziała drżącym głosem. 
-Czy to jest dobra wiadomość? -zapytałam praktycznie w formularzu szeptem.
Podeszła do mnie i usiadła na łóżku, biorąc moje ręce w swoje. Spojrzała mi w oczy, jakby starała się znaleźć sposób, by wysłać do mnie wiadomość.
-April kochanie.. Zrobili wszystko co mogli.. -zatrzymała się by złapać powietrza, próbując zatrzymać łzy co jej kiepsko wychodziło. Mimo że dokładnie wiedziałam co ma mi do powiedzenia, wciąż starałam się to ignorować. Ciągnęła. -Ale oni myślą że jest już za późno..
Spojrzałam w dół wiedząc, że to koniec, mojej historii, że to koniec dla mnie. Spojrzałam na matkę którą zastałam płaczącą. Ja po prostu siedziałam cicho, nie widząc co powiedzieć. Nagle lekarz przyszedł, powiedział jak mu przykro i to że starali się zrobić wszystko co w ich mocy.
-Mrs. Lee pozwolimy wrócić Ci do domu i żyć tak normalnie, jak tylko będziesz mogła -powiedział swoim spokojnym tonem. 
Spojrzałam w dół, wiedząc że nie mogę.. 
-Ile czasu mi zostało? -zapytałam delikatnie, wciąż wstrząśnięta całą sytuacją.
Westchnął głośno.
-Mniej niż rok. -odpowiedział.
Zamknęłam oczy przytrzymując łzy. Nigdy nie myślałam że będę w tym miejscu, w wieku szesnastu lat. Spojrzałam na lekarza.
-Dziękuję panu.
Skinął głową i wyszedł. Później tego samego dnia ktoś przyszedł, odłączył mnie od różnych maszyn i spakował mój plecak. Nigdy bym nie pomyślała że będę nieszczęśliwa opuszczając szpital, zastanawiałam się jaki jest sens żebym wróciła do domu. Westchnęłam głęboko wchodząc do samochodu, nastawiając się psychicznie, aby rozpocząć ostatni rozdział z moich 16 lat życia, znany również jako koniec.

Podczas jazdy samochodem do domu milczeliśmy: Myślę, że obie byłyśmy zbyt wstrząśnięte, aby cokolwiek powiedzieć.


W końcu dotarłyśmy do domu, nie wiem czy mam zadzwonić do drzwi, w końcu nie mieszkam tu od czterech lat. Kiedy moja matka zaczęła otwierać drzwi, to co wydawało mi się rok temu nie mogło pomóc, ale czuję oczekiwanie budowane na mnie, czy to nadal wygląda tak samo. 
Czy z moim pokojem było wszystko okej, nadal umieszczony dokładnie, tak jak go zostawiłam? Kiedy w końcu otworzyła drzwi widziałam moją matkę stojącą, po kilku sekundach zaczęła powoli wchodzić po schodach, słuchając dźwięku moich kroków tuż za nią. Wspomnienia które zalały mi umysł dawały mi radość. Ostrożnie otworzyłam drzwi mojej sypialni, uśmiechając się na jej widok, wszystko było dokładnie tak, jak zostawiłam ją cztery lata temu, plakaty na ścianie nadal wypełniały wszystko, nie pozostawiając przestrzeni po między żadnym z nich, zaśmiałam się na widok odbitych ust szminki na lewym policzku Justin Bieber's, było to coś, co zrobiłam 10 lat temu. Podeszłam do mojego biurka przeglądając dokumenty, które zostały rozrzucone wszędzie w bałagan: fan fiction. Czytałam je co wieczór przed pójściem do łóżka. Lekko zachichotałam, w jaki sposób opętana kiedyś byłam. Patrząc w pewnym momencie, zauważyłam że było już po jedenastej, namierzyłam pidżamę i założyłam ją. Zgasiłam światło i położyłam się do mojego wieloletniego przyjaciela: mojego łóżka.


*NASTĘPNEGO DNIA*

Zamknęłam szczelnie oczy od światła świecącego prosto w moje oczy, praktycznie oślepiając mnie. 

Wychodząc spojrzałam na zegar: 10 rano. Uśmiechnęłam się i umieściłam na grzejniku skinny jeansy i v-neck t-shirt, biorąc mój iPod i pamiętnik, leżący na nocnym stoliku, umieściłam je w torbie i wybiegłam na zewnątrz, upewniając się że poinformowałam moją matkę że idę na spacer, nie chcę jej już martwić.
Ruszyłam dźwięcznie po chodniku, wspomnienia kiedy miałam 11 lat, wypełniały mój umysł. Mój uśmiech szybko zniknął kiedy zobaczyłam za mną cień, odwróciłam się z obawą napełniającą moje oczy zdając sobie sprawę, że to ten sam samochód, morderców, z przed 5 lat. Odwróciłam się i zaczęłam iść szybciej, zdający sobie sprawę kierowca również przyśpieszył, zaczęłam biec. Obawiając się że może być to ostatnia rzecz, jaką mogę zrobić..






***
Mam nadzieję że rozdział jest okej. Starałam się przetłumaczyć go jak najszybciej, z racji nie wielkiej ilości czasu. Jak pewnie zauważyliście na bieżąco coś się dzieje co strasznie mi się podoba, nie wiem jak wam.. Mówiąc szczerze nie mogę doczekać się następnego :) xoxo 

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 1.

April's POV
Boję się, nie zaprzeczam.
Ktoś kiedyś powiedział, że śmierć jest jak przeznaczenie, które nigdy nie może zostać zmienione. Minutami dojdziemy przez nasze życie, ta część naszego przeznaczenia jest już zaplanowana. Jak i kiedy to tylko części, które mają być zapisane, że koniec mojej historii został zapisany zanim jeszcze zaczął mnie przerażać. A najgorsze jest to, że nie mogę nic na to poradzić. 
Dlaczego nie można przestać po prostu badać.. -pomyślałam leżąc na zimnym szpitalnym łóżku, słuchając lekarza mówiącego o złych wiadomościach, mojej załamanej matce. 
Sięgnęłam pod mój materac, po pamiętnik który piszę od zawsze. Otworzyłam go powoli i zaczęłam przeżucać strony przeglądając je uważnie. Nie mogę ukryć braku radości jaką sobie sprawiałam. Jak bardzo i naprawdę brakowało mi życia. 
Powoli odwróciłam na ostatnia stornę, na której wyraźnie napisane było: 

"16 rzecz do zrobienia zanim umrę" 
Numer jeden: Poznaj kogoś nowego. 
Umieszczając pamiętnik pod poduszką, nuda pokonała mnie i włączyłam TV na pierwszym lepszym kanale. 
"Jason McCann spowrotem w mieście po 5 letnim zniknięciu" 
Nie przyjemne uczucie pokonało mnie i mimo wolnie przypomniało mi się co wydarzyło się 5 lat temu.

*FLASH BACK*
-April możesz iść na dworzec, twój ojciec nie odbiera telefonu -usłyszałam krzyk matki z kuchni. Runęłam z łóżka na ziemię, nie byłam wstanie ukryć mojego podniecenia na myśl o zobaczeniu mojego ojca. 
Chodziłam po starożytnej stronie spacerując w mój niezwykły sposób pełen wdzięku, nie dbając o to że ludzie nazwyali mnie "niezwykłą 11-latką". 
Było dość ciepło, jak na późny kwietniowy wieczór, za ciepło.
Wreszcie byłam twarzą w twarz z tym wysokim budynkiem, w którym pracował mój ojciec u tajnych agentów, lub jak on mawiał "Ninja". Biegnąc po schodach na górę, upewniałam się, aby pominąć schody które moim zdaniem były "zimne". 
Otworzyłam drzwi. Dzwony zaczęły dzwonić na znak że ktoś wszedł. 
Nie mogłam powstrzymać dreszczu płynącego przez moje plecy, odczuwałam drmatyczną zmianę w zakresie środowiska, wszytskie spojrzenia były takie dziwne, było zbyt cicho..
Idąc do biura ojca, upewniałam się że każdy mój krok jest cichy.

Licząc do trzech powoli otworzyłam drzwi aby stanąć twarzą twarz z moim ojcem. Strach rozszedł się po mojej twarzy. Zaczęłam biec w jego stronę, by mu pomóc. Udało mu się krzyknąć przez zaklejone tasmą usta, delikatnie ją usunęłam nie chcąc zrobić mu przy tym krzywdy. 
-Tato, co się tu dzieje, jest to jedna z twoich praktyk? -zapytałam modląc się że to..
-Kochanie musisz mnie słuchać, musisz pójść w prawo, nie masz duzo czasu. -błagał.
-Ale.. -zaczęłam argumentować.
-Nie ma żadnych ale! Kocham Cię, wporządku? A teraz idź! -szepnął głośniej.
Spojrzałam na niego dyskusyjnie w moim pogodnym umyśle.
-Idź! Teraz! -krzyczał.

Biegnąc do wyjścia nie mogłam przestać ocierać ciepłych łez splywających po mojej twarzy, strach przeleciał moje ciało.
Stojąc po drugiej stronie ulicy patrząc jak budynek zrobił duże Boum wysyłając echo na całe miasto, obejmując moje małe uszy. Podczas patrzenia na spadające obiekty wyrzucane z budynku, szlochałam cicho chcąc by wszystko było tylko koszmarem w którym zostałam uwięziona. Wpatrując się w budynek który był niczym po za popiołem, rozjerzałam się wokół szukając jakiegoś świadka z którym mogę porozmawiać. 

To jest to, kiedy zobaczyłam dwie odległe postacie stojące w poblizu budynku, zdecydowanie było w nich coś dziwnego. Na początek nie wyglądaly na zszokowanych, w rzeczywistości wyglądały na całkiem zadowolone, ponieważ stały uśmiechając się i chichocząc zwycięsko. 
Nagle jeden z nich spojrzał w moją stronę, nasze wzroki natychmiast styknęły się. Jego zwycięzki uśmiech znikł bo uświadomił sobie że ich zbrodni przyglądał się świadek.
Making his way* do mnie. Zaczęłam identyfikując go, wyglądał dość młodo, miał może 13 lat. Już miał do mnie dotrzeć kiedy jego wzrok przykuły odległe syreny, żeby zlapać przestępców w areszt, gdy uświadomił sobie że był do złapania. 

Potrząsając go podjął swoje wcześniejsze działania, gdy ruszył w moim kierunku, dopóki jego partner przestępczości szybko mu przerwał, przeciągając go siłą w kierunku samochodu.
-Kurwa, nie ma na to czasu McCann, nie chcę dostac teraz w dupe, wskakuj do tego pieprzonego samochodu i jedziemy. -warknął co wyemitowało chropowaty  głos z jego gardła. 

Patrząc po raz ostatni w moim kierunku, dał mi zastraszające spojrzenie śmierci wchodząc po woli do samochodu, trzaskając ostro drzwiami co ponownie wywołało u mnie strach.
Patrząc jak uciekają z miejsca zabójstwa mojego ojca, zostawiając mnie absolutnie samą, nie wiedząc co zrobić z mała ilością informacji które miałam.. Więc nie powiedziałam nic, siedząc z ogromnym poczuciem winy. 
Jedna rzecz była pewna, byłam wstanie zapomnieć, to wszystko.


***
*Making his away - nie do końca jestem pewna co to oznacza, ale wydaje mi się że coś typu "Pewna odległość" bądź "Pewną odległością".. 
Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba. Jest to moje pierwsze tlumaczenie, więc mam nadzieję że jest dobrze. Mogą byc drobne błedy ze względu na to że jest tłumaczony z frnacuskiego -> angielskiego -> polski. Więc coś może się znaleźć. Moga być również drobne literówki, za co bardzo przepraszam, ale zaczęła się szkoła i nie które rozdziały będą tłumaczone na szybko. Zapraszam na kolejny rozdział c: 

Prolog.

Dali mi mniej niż rok życia, mniej niż rok, na wykonanie mojej listy 16 rzeczy. Przez te chłodne lata jakoś zapomniałam, jak się zachowywać przy życiu.. Dopóki nie spotkałam go, Jason McCann. 
***
Hei, jestem Julia i zdecydowałam się przetłumaczyć "16 rzeczy do zrobienia zanim umrę". Jak na razie autorka nie wyraziła zgody na tłumaczenie i czekam na jej odpowiedź. Mam nadzieję że nie będzie miała w tym żadnego problemu. Rozdziały będę się starała dodawać raz w tygodniu.