wtorek, 15 października 2013

Rozdział 5:

po przeczytaniu rozdziału, proszę przeczytaj to co znajduje się zaraz za gwiazdkami :) 
Bomby, są to rzeczy w których oni są specjalistami w handlu.
To nie było takie trudne do zrealizowania, raz byłam świadkiem zakupu Jason* tych wszystkich rzeczy, w tym zagranicznym sklepie. 

Jadąc samochodem z powrotem do tego opuszczonego domu, w którym wcześniej byłam sama. 
Milczał, jednak tak głośno, że nie da się tego wytłumaczyć, jednak powiem  że ciche maniery Jason mówią same za siebie. Sposób, w jaki ani razu nie spuścił wzroku z drogi wskazuje na to, jak głęboko są jego myśli, sposób w jaki zapala papierosa za każdym razem gdy zadaję pytanie, pokazuje jak bardzo nerwowy jest. Gdy za każdym razem widzimy policję, on szczeka na mnie i każe schować mi głowę w dół co dowodzi o jego strachu, i myślę, że wie o swojej winie. Kto by pomyślał że Jason McCann nie jest nieustraszonym przestępcą, że udawał, że nim jest.. 

Wychodząc z samochodu, w którym przebywałam godzinami, zdałam sobie sprawę że stoi przede mną duży opuszczony dom, znajdujący się dosłownie na środku pustkowia. Wiedziałam że nikt nie ma szans mnie znaleźć, biorąc pod uwagę nasze położenie. 
Spojrzałam na Jason który wspomniał, abym weszła za nim do środka. Chcąc uniknąć kolejnego zagrożenia, szłam za nim powoli. Nienawidząc faktu, w jakim środowisku aktualnie byłam, jeśli miałabym wybór, wolałabym skończyć ze swoim życiem. 
Patrząc na to co widziałam dziś już po raz tysięczny, położyłam się na łóżku i zamknęłam delikatnie oczy, chcąc by kontrolę nade mną przejął sen. Przewidywałam myśli, że jestem gdzieś indziej niż tu, mimo że było to jedynie marzenie. 
-16 rzeczy do zrobienia za nim umrę? -usłyszałam pytający głos z nutką kpiny w głosie.
Otworzyłam oczy wiedząc, że Jason stoi nade mną czytając moje życzenia. Ostro wyrzuciłam je z jego rąk, zanim zdążył przeczytać do końca. 
-Co ty sobie myślisz?! -krzyknęłam.
Zaczął chichotać.
-Co to kurwa jest? -spytał przez śmiech.
Przewróciłam oczami, na swoją niedojrzałość.
-To nie twoja sprawa! -odszczeknęłam.
Jason przestał się śmiać i spojrzał na mnie.
-Czy jesteś na tyle popieprzona, że sporządziłaś listę życzeń, która nadaje się do zjedzenia ciastka nad nią? -powiedział śmiejąc się znowu.
Spojrzałam w dół przypominając sobie te wszystkie bolesne lata, spędzone w szpitalu.


*FLASH BACK*
-Mamo, dlaczego nie mogę zjeść ciasta, jak te wszystkie inne dziewczynki, w końcu to moje urodziny -spytałam, mając teraz 12 lat.
Mama spojrzała na mnie smutno.
-Kochanie, obiecują że kiedyś będziesz w stanie, jednak teraz nie jest odpowiedni na to czas. Jeśli chcesz by te małe żołnierzyki wewnątrz Ciebie walczyły, musisz zdecydowanie jeść to, co karze Ci lekarz. -powiedziała, posyłając mi uspokajający uśmiech. 
Myśląc, dlaczego nie mogę być jak inne dziewczynki, zaczęłam płakać. Moja bezradna matka powoli pocierała moje plecy, starając się mnie pocieszyć. 
Sfrustrowana zaczęłam ciągnąć rurkę połączoną z moim ciałem, chcąc nic więcej jak tylko pozbyć się tego wszystkiego, aby zatrzymać, te obrzydliwe leki, nigdy nie kończący się ból.. Tego wszystkiego. Nagle cztery pielęgniarki, ciągnąć delikatnie za moje ręce, podczas gdy ja stałam i płakałam błagając, chcąc być po prostu, beztroską 12 latkom. 



*** 
*Jason- w języku angielski poprawnie wymawia sie Jason.. Imion się nie odmienia (np. Jason'a, Jason'em), z racji tej że ja uznaję tę zasadę to w języku polskim również nie odmieniam. 
Okej, a więc mamy kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo nic nie było, ale sami rozumiecie, szkoła-nauka.. Postaram się poświęcać więcej czas na tłumaczenie i łączenie rozdziałów (nie zawsze) by były dłuższe, ale. No właśnie jest jedno małe ale. Kolejny rozdział pojawi się dopiero wtedy gdy tu będzie co najmniej 5 komentarzy. Wiem że w miarę dużo osób to czyta, bo widzę dzienną ilość wejść. Wystarczy mi zwykły uśmiech. Nic więcej, naprawdę. To dla mnie dużo znaczy. Zrozumiem że ktoś to docenia. 
xoxo @thebiebsik